Photojournalism / photo+word

Posts tagged “kids

Walk – continued

Manakha girl

Po wizycie w Jemenie, zdjęciami dzieci mógłbym obskoczyć 3 agencje prasowe. Kilkaset metrów od poprzedniego wpisu w bramie “salonu gier”, z jednym stołem do piłkarzyków, stała ta nieśmiała istotka. W większości kraju, a przede wszystkim w Sanie, stolicy Jemenu, dziewczynki w tym wieku raczej nie noszą jeszcze hidżabu, ale w górach, gdzie tradycja jest silniejsza, nawet takie czterolatki mają nakryte głowy.


Back to the homework

Manakha kids

Słomiany zapał objawił się tradycyjnie. Ażeby wstawić zdjęcie z krótkim opisem, potrzeba 3 minuty. Żeby napisać do niego bajkę – 3 godziny. Zatem od dziś więcej zdjęć, mniej gadania.

Manakha w górach Haraz w Jemenie. Urocze miasteczko, jak prawie każde w Jemenie, niemal pozbawione turystów. Najlepsze miejsce wypadowe na wielodniowe trekkingi. Do tego jeden hotelik, w którym zatrzymuje się absolutnie każdy, kto odwiedza Manakha.

————

My enthusiasm has fallen again. Publishing the photography with the short explanation takes three minutes. Writing whole story to it – three hours. So from now on, more photos, less text.

Manakha, Haraz mountains, Yemen.  Adorable village; like almost every place in Yemen, with no tourists at all. The best as a base for trekking. One cosy hotel in town, which hosts absolutely every tourist that visits Manakha.


Education

Delhi kids

Jakiś czas temu skontaktował się ze mną użytkownik Flickra, prosząc o zgodę na wykorzystanie tego zdjęcia na stronie swojej fundacji, zajmującej się edukacją dzieci z indyjskich slumsów. Zgodę naturalnie otrzymał i niedawno podesłał mi link do strony fundacji z bannerem ze zdjęciem.

Mam sentyment do tej fotografii. Jest to ostatnia “klatka” jaką pstryknąłem przed wylotem z Delhi, było już prawie ciemno. Takich dzieciaków po ulicach Delhi plącze się tysiące. Większość jest analfabetami. Do dziś dziwi mnie, że te potrafiły czytać i pisać. Spędziliśmy chwilę czytając litery. Pracą dzieci jest żebractwo — zwykle biała twarz turysty przyciąga ich dziesiątki. Nie trzeba się tego bać, chociaż zbyt łagodne podejście powoduje, że bedzieli mieli nieco natrętnego przyjaciela przez cały czas pobytu w danym miejscu. Niemniej zawsze warto zatrzymać się, porozmawiać chwilę, a wtedy mamy pewność, że dzieciaki same bedą pchały się przed obiektyw.

————

I’ll get back to India for a while. Few weeks ago one of the Flickr users asked me, if he could use my photo on his foundation site. Their mission is to take care of the education of the slum kids. I agreed of course and lately he sent me the link to the foundation site with my photo on the banner.

I have sentiment about this photo. It the last shot from India before leaving, when it was almost dark already. You can find thousands of such kids in India. They are usually illiterated. I’m still surprised, this couple could read and and write. We spent a while reading the letters. Their work is mendicity — most often when they notice a white face of some tourist, dozens surround him. You shouldn’t be afraid of them, but if you behave too kindly, you can be sure you’ll have a rather meddlesome friend during the whole your stay in the place. However, it’s worth a stop, a gentle chat, and then you can be sure, kids are going to crowd in front of the camera.


Number 1

Jai kids
Na początku szukałem możliwości stworzenia profesjonalnego portfolio, jakie powinien mieć każdy profesjonalny fotograf. Ale do cholery, jaki ze mnie profesjonalista…? Nie zarobiłem złamanego grosza na którymkolwiek ze swoich zdjęć i jeśli to przyjąć za wyznacznik profesjonalizmu to jestem amatorem do kwadratu. Z czasem i tu zbierze się coś a’la portfolio, ale na chwałę trzeba sobie zapracować. Kroczek po kroczku więc będę odkrywał swoje karty, zaczynając w moim odczuciu jednym z “asów”.

To zdjęcie zrobiłem w Indiach, w dżajpurskich slumsach. Poszedłem tam z kolegą, Alkiem Rawskim, “naczelnym” fotografem polskich misji wojskowych. W gruncie rzeczy to właśnie znajomość z Alkiem dała mi pewność siebie, która pojawia się tylko, kiedy w ręku trzymam mój aparat i jestem co najmniej 1000 km od domu. Odwagę, która pozwala podejść z aparatem do nieznajomego człowieka i zapytać, czy nie miałby ochoty użyczyć swojego wizerunku. A ponieważ zawsze miałem silną potrzebę współzawodnictwa, widząc jak Alek pcha się z obiektywem w twarz zdziwionych tubylców, nie mogłem być gorszy i robiłem tak samo.

————

First I was trying to make a professional portfolio, the portfolio that every professional photographer should have. But damn, what a professionalist I am…? I haven’t even earned a quid on any of my photos, so if this is a definition of being a fully professional photographer, than I am a fully amateur one. In some time  I’ll collect something portfolio-like and I know that I’ve got to work hard to reach fame. So, step by step I’m going to show cards, starting, according to me, with on of the “Ace’s”.

I took this photo in India, in Jaipur slums. I went there with my friend, Alek Rawski, who is the “general” photographer of the Polish military missions. As a matter of fact, the self-confidence I’ve got, when I’m holding the camera in my hand and I’m at least thousand miles from home, I learned from Alek. The courage, that lets me approach the stranger and ask him, if he doesn’t mind givng me his model release. As I’ve always had strong need of competition, when I saw Alek pushing his lens into the faces of suprised locals, I thought, ‘why shouldn’t I’.